01.11.2018

100 lat temu rozpoczęła się bitwa o Lwów

Oddział „straceńcow” por. Romana Abrahama przed ratuszem we Lwowie. 22 listopada 1918 r. Źródło: CAW Oddział „straceńcow” por. Romana Abrahama przed ratuszem we Lwowie. 22 listopada 1918 r. Źródło: CAW

100 lat temu, w nocy z 31 października na 1 listopada, we Lwowie rozpoczynały się dramatyczne zmagania o panowanie nad tym ważnym dla Polaków miastem. Obrona Lwowa była pierwszym wielkim zwycięstwem odrodzonej Rzeczypospolitej.

U progu I wojny światowej stolica Galicji liczyła ponad 206 tys. mieszkańców. Wśród nich było ok. 105 tys. Polaków, 57 tys. Żydów i 39 tys. Ukraińców. Mimo tak niekorzystnych dla Ukraińców statystyk narodowościowych już od lat osiemdziesiątych XIX w. we Lwowie, podobnie jak w innych miastach Galicji Wschodniej, rozwijał się ukraiński ruch narodowościowy. Powstawało wiele towarzystw naukowych, organizacji społecznych i partii politycznych.

Szczególnym miejscem rywalizacji Polaków i Ukraińców był w tym okresie Uniwersytet Lwowski. Uczelnia stopniowo dzieliła się na katedry obsadzone przez Polaków i Ukraińców. Obsadzenie którejś z nich wywoływało gwałtowne reakcje drugiej strony. Symbolem radykalizacji mniejszości ukraińskiej był udany zamach na namiestnika Galicji, hr. Andrzeja Potockiego. 12 kwietnia 1908 r. ukraiński student Myrosław Siczynski zastrzelił go podczas umówionej audiencji.

Walka o własne państwa

W latach poprzedzających wybuch I wojny światowej Ukraińcy, tak jak Polacy, przygotowywali się do walki zbrojnej o własne państwo. Służyły temu tworzone za aprobatą władz austriackich organizacje paramilitarne. Już w sierpniu 1914 r. na ich podstawie utworzono Legion Ukraińskich Strzelców Siczowych.

Zaniepokojenie ukraińskich przywódców politycznych wywołał Akt 5 listopada. Uważano, że Galicja może zostać przyłączona do rodzącego się Królestwa Polskiego. Od tego momentu w podziemiu rozwijano przygotowania do zbrojnego wystąpienia w przypadku spełnienia niekorzystnego dla Ukraińców scenariusza wydarzeń. 

Kolejna zmiana sytuacji politycznej nastąpiła po podpisaniu pokoju brzeskiego, który oddawał powstającemu państwu ukraińskiemu Chełmszczyznę. Mimo że latem 1918 r. państwa centralne wycofały się z przekazania tego obszaru Ukraińskiej Republice Ludowej, to sprawa przyszłej przynależności Galicji Wschodniej pozostawała nierozstrzygnięta.

W obliczu możliwego rozpadu Austro-Węgier obie strony działały niezależnie od władz w Wiedniu. 18 października 1918 r. w Narodnym Domu (siedzibie stowarzyszeń ukraińskich) zebrała się Ukraińska Rada Narodowa złożona z posłów do parlamentu austriackiego, parlamentów krajowych, przedstawicieli organizacji społecznych i najważniejszych duchownych greckokatolickich. W trakcie obrad uchwalono, że cała Ukraina, aż do Sanu, wejdzie w skład Ukraińskiej Republiki Ludowej. Podjęto również tajną decyzję o wydaniu strzelcom siczowym rozkazu przesunięcia w kierunku Lwowa.

20 października ulicami Lwowa przeszła polska manifestacja patriotyczna. Jej celem było wyrażenie poparcia dla ogłoszonej przez Radę Regencyjną deklaracji suwerenności. Wznoszono hasła na rzecz zjednoczenia Galicji z pozostałą częścią państwa polskiego. W tym czasie w zachodniej części Galicji trwało potajemne tworzenie oddziałów polskich, które kilka dni później, po uznaniu zwierzchności rządu w Warszawie i powołaniu Polskiej Komisji Likwidacyjnej, wyzwoliły Kraków spod panowania austriackiego. Dowództwo nad tworzonymi w Galicji oddziałami objął płk Bolesław Roja, nominowany 1 listopada generałem. Nie sprawował jednak rzeczywistej kontroli nad polskimi formacjami wojskowymi w Galicji Wschodniej.

W tych dniach we Lwowie funkcjonowały cztery tajne organizacje wojskowe. Najważniejsza z nich – Polska Organizacja Wojskowa – liczyła ok. trzystu członków. Wśród nich było trzydzieści kobiet i ok. osiemdziesięciu gimnazjalistów. W magazynach POW było zaledwie trzydzieści karabinów ręcznych i jeden CKM. Pozostałe organizacje: Związek Wolności, Towarzystwo Wzajemnej Pomocy Byłych Legionistów i Polskie Kadry Wojskowe, liczyły razem ok. siedmiuset słabo uzbrojonych żołnierzy. Wsparciem było ok. stu harcerzy tworzących oddziały wywiadowcze. POW utrzymywała stałe kontakty z oddziałami w innych regionach Galicji.

Polscy politycy i wojskowi początkowo bagatelizowali zagrożenie stwarzane przez działania Ukraińców. 30 października do Lwowa przybył wysłannik rządu w Warszawie, Stanisław Głąbiński, a następnego dnia członek PKL z Krakowa, Wincenty Witos. Obaj byli przekonani, że austriackie panowanie nad Lwowem jest wciąż na tyle silne, że niemożliwa jest próba przejęcia miasta przez nieliczne oddziały ukraińskie. Niepokojące meldunki do Sztabu Generalnego przesyłał jedynie płk Władysław Sikorski, który od kilku dni sprawował funkcję przedstawiciela Rady Regencyjnej w Galicji. Ostrzegał m.in. przed koncentracją sił ukraińskich. Uważał, że ich celem jest przejęcie całej Galicji Wschodniej. Nie przypuszczał, że mogą przystąpić do działania już 1 listopada. Na ten dzień Polacy planowali uroczyste przejęcie miasta przez rząd w Warszawie.

Ukraińcy byli zaniepokojeni wizytami przedstawicieli Rady Regencyjnej i PKL. Część polityków Ukraińskiej Rady Narodowej była zwolennikami podjęcia natychmiastowej akcji zbrojnej. Za takim rozwiązaniem opowiadał się również Ukraiński Generalny Komisariat Wojskowy – tajna organizacja koordynująca działania wszystkich ukraińskich formacji wojskowych. Jej członkowie przygotowali plan zajęcia miasta. Ukraińcy dysponowali ok. 1500 żołnierzami. Z powodu posiadania stosunkowo niewielkich sił przewidywano przejęcie kluczowych obiektów i oczekiwanie na wsparcie z innych części Galicji, które mogłyby opanować całe miasto. W planach Ukraińców nie było zajęcia dwóch budynków kontrolowanych przez POW – szkoły im. Henryka Sienkiewicza i Domu Techników.

Obrona

31 października o godz. 20:00 kpt. Dmytro Witkowski z UGKW i Ukraińskich Strzelców Siczowych rozkazał zamknięcie koszar przy ul. Kurkowej. Kilka godzin później na ich teren próbował dostać się plut. Andrzej Battaglia. Został postrzelony przez ukraińską wartę. Zmarł pięć dni później. Był pierwszą ofiarą walk o Lwów. Na drugą w nocy Ukraińcy planowali rozpoczęcie akcji. Pierwszym działaniem było internowanie polskich oficerów w koszarach przy Kurkowej. Godzinę później komenda austriacka otrzymała wezwanie do zachowania neutralności. W tym samym czasie tworzono dowództwo akcji – Generalną Komendę Wojsk Ukraińskich. O czwartej rano rozpoczęto przejmowanie obiektów w mieście.

31 października polscy dowódcy POW otrzymali informację, że akcja Ukraińców rozpocznie się następnego dnia. Większość uznała ją za mało wiarygodną. Nie zarządzono mobilizacji, a budynków Domu Akademickiego i Domu Techników strzegły wyłącznie niewielkie oddziały POW. Nie udało się też powołać wspólnego dowództwa obrony miasta.

Tymczasem 1 listopada o siódmej rano Ukraińcy mogli uznać, że akcja przejmowania miasta zakończyła się niemal pełnym sukcesem. Wszystkie kluczowe punkty zostały zajęte. Nie napotkano jakiegokolwiek zbrojnego oporu zdemoralizowanych oddziałów C.K. Armii. Na rogach ulic i w oknach kilku budynków wystawiono karabiny maszynowe mogące zapobiec atakowi Polaków. Po mieście krążyły patrole oddziałów siczowych. Nad ratuszem powiewała żółto-niebieska flaga. Na murach pojawiły się pierwsze afisze informujące o powstaniu Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej. Co ciekawe, życie w mieście toczyło się niemal normalnie. Kursowały tramwaje dowożące mieszkańców na Cmentarz Łyczakowski. Ukazywały się polskie i ukraińskie gazety.

O siódmej rano odbyła się pierwsza odprawa oficerów POW i członków innych formacji wojskowych. Po kilkugodzinnym zamieszaniu dowództwo nad tworzącą się Naczelną Komendą Wojska Polskiego objął kpt. Czesław Mączyński, były oficer artylerii austriackiej. W południe powołano Polski Komitet Narodowy, który miał się stać władzą polityczną w mieście.

O dziesiątej odparto pierwszy atak Ukraińców na szkołę im. Sienkiewicza. Informacja o obronie rozeszła się po mieście, a placówka stała się punktem koncentracji polskich ochotników. Udało się także przejąć kilka mniejszych austriackich magazynów broni i amunicji. Chaotyczne walki trwały na przedmieściach miasta. Do wieczora dowództwo ukraińskie zdało sobie sprawę, że czas zaczyna działać na ich niekorzyść.

2 listopada oddział kpt. Mieczysława Boruty-Spiechowicza niemal bez walki zajął Dworzec Główny. Polakom udało się nawiązać kontakt telegraficzny z okolicznymi stacjami i tym samym śledzić działania oddziałów nadciągających do Lwowa z innych części Galicji. Udało się również zająć szkołę im. Konarskiego, remizę tramwajową oraz koszary na Wulce. Polacy opanowali też lotnisko na Lewandówce. Następnego dnia polscy piloci dysponowali dwiema pospiesznie naprawionymi maszynami pozostawionymi przez Austriaków.

Politycy ukraińscy i polscy toczyli negocjacje, których celem było wypracowanie tymczasowego statusu miasta. Warunki strony ukraińskiej były całkowicie nie do przyjęcia. Żądano zaakceptowania przynależności Lwowa do Ukrainy w zamian za akceptację autonomii polskiej ludności. Ukraińską odpowiedzią na niepowodzenie negocjacji było wprowadzenie „stanu oblężenia miasta” oraz zapowiedź rozstrzelania co dziesiątego mieszkańca każdego domu, z którego padną strzały w kierunku ukraińskich oddziałów. Do opanowanych przez Ukraińców dzielnic miasta stopniowo napływały oddziały z okolicznych wsi. Rosły również szeregi polskich obrońców. 3 listopada liczyły ok. 2 tys. żołnierzy.

3 i 4 listopada toczyły się gwałtowne walki o Dworzec Główny. Zamieszanie pogłębiały tysiące nieuzbrojonych żołnierzy rozpadającej się armii austro-węgierskiej koczujących na dworcu i w okolicach w oczekiwaniu na transport. Przejęcie kolejnych obiektów sprawiło, że 5 listopada zakończył się chaotyczny okres bitwy o miasto. Na tyłach polskiej linii obrony przystąpiono do werbunku ochotników i tworzenia nowych oddziałów.

Ofensywa

Po blisko dwóch dniach walk informacje o sytuacji we Lwowie zaczęły docierać do Krakowa i Warszawy. 5 listopada do Lublina przybył batalion Wojska Polskiego z gen. Tadeuszem Rozwadowskim na czele. Na podstawie jego rozkazu oddziały na Lubelszczyźnie i Chełmszczyźnie zostały podporządkowane płk. Edwardowi Śmigłemu-Rydzowi i ppłk. Mieczysławowi Norwidowi-Neugebauerowi. 

Już 10 listopada żołnierzom mjr. Juliana Stachiewicza udało się wyprzeć oddziały ukraińskie z Przemyśla. 11 listopada do Lwowa przybył samolotem płk Władysław Sikorski. Zdecydował się nie obejmować dowództwa, ale jedynie przekazać informacje o sytuacji w mieście do PKL. Meldunki Sikorskiego, które 12 listopada dotarły do Piłsudskiego, bez wątpienia wpłynęły na przyspieszenie decyzji o odsieczy Lwowa. Jej wykonanie przypadło ppłk. Michałowi Tokarzewskiemu-Karaszewiczowi, który zastąpił chorego na grypę hiszpankę Stachiewicza. 16 listopada nowy dowódca otrzymał z Warszawy rozkaz podjęcia działań, gdy uzna je za możliwe do wykonania. Następnego dnia naczelny dowódca zezwolił na formowanie ochotniczych formacji mających wesprzeć lwowian. Na przyspieszenie jego działań wpłynęła krytyka endecji, która zarzucała Piłsudskiemu bezczynność w obliczu upadku miasta.

Polskie morale wzmacniały nadchodzące z Lwowa informacje o walkach i brutalności oddziałów ukraińskich. „Ludność polska m. Lwowa, zaskoczona zamachem ruskim i intrygą austryjacką gen. Pfeiffera [komendanta wojskowego miasta – przyp. red] rozwinęła w krótkim czasie heroicznie sprawna organizacyę i męstwo o znamionach najwyższego bohaterstwa. Na stanowiskach walczą nawet 14-letni chłopcy, dziewczęta i starcy. Siły polskie rosną, czynią coraz dalsze postępy” – pisał krakowski „Kurier Codzienny” z 11 listopada 1918 r. Tego samego dnia „Czas” donosił o postępach polskiej ofensywy „po obu brzegach Sanu”.

Pierwszym celem ppłk. Tokarzewskiego-Karaszewicza miało być przedarcie się do miasta i wzmocnienie załogi. Zdecydowano, że najskuteczniejszym sposobem dotarcia do Lwowa będzie transport kolejowy. Dysponował znaczącą liczbą 1350 żołnierzy i oficerów. Już 18 listopada wysłał z Przemyśla do Lwowa przejęty od Austriaków pociąg pancerny, którego załoga miała ocenić stan torowiska na pierwszym odcinku trasy. Po drodze naprawiono zdemontowany przez Ukraińców fragment torów. Po kilku godzinach pociąg powrócił do Przemyśla. Natychmiast rozpoczęto załadunek pięciu kolejnych pociągów. Odsiecz opóźniały walki z ukraińską piechotą i konieczność naprawy uszkodzonych torów. Posuwanie się transportu mogło powstrzymać jedynie wysadzenie mostów. Ukraińcom nie udało się jednak wykonać rozkazu ich zniszczenia. 20 listopada odsiecz wjechała na Dworzec Główny. Dzięki rozpoznaniu lotniczemu wiedziano o jej zbliżaniu się do miasta. W tym czasie we Lwowie trwał kilkudziesięciogodzinny rozejm, który pozwolił Polakom na rozmieszczenie nowych oddziałów. Zdecydowano, że nieznający topografii miasta żołnierze obsadzą odcinki północny oraz południowy i oskrzydlą oddziały ukraińskie. Uderzenie miało się rozpocząć w momencie wygaśnięcia zawieszenia broni 21 listopada o szóstej rano. Uderzenie poprzedziło przygotowanie artyleryjskie z przybyłych do miasta dział i pociągu pancernego. O dziewiątej rano rozpoczęły się zacięte walki o Cmentarz Łyczakowski.

Do wieczora udało się wyprzeć Ukraińców z całego miasta. 22 listopada polskie dowództwo opublikowało komunikat podsumowujący tę fazę operacji. „Zagrożony naszym wczorajszym ruchem oskrzydlającym od południa i wschodu, nieprzyjaciel w nieładzie i popłochu wycofał się w kierunku północno-wschodnim. Opanowaliśmy dziś nad ranem całe miasto. Liczba jeńców i zdobyczy wojennej duża, dotąd nieobliczona” – stwierdzało dowództwo.

Wyzwoleniu miasta towarzyszył chaos wykorzystywany przez przestępców i margines społeczności Lwowa. 23 listopada 1918 r. „Kurjer Lwowski” pisał: „Smutny objaw zdziczenia zaobserwować można w mieście. Szumowiny społeczeństwa, a wśród nich wielu przebranych w mundury wojskowe rabuje sklepy i rozbija ich zawartość. Patrole legionowe wkraczają, lecz na razie trudno im zapobiec we wszystkich wypadkach”. Gazeta zauważała, że „mętne żywioły, aby ułatwić sobie pracę, rzuciły hasło pomsty na Żydów”. Stwierdzała, że wśród polskiej społeczności Lwowa istnieje oburzenie na postawę „nacjonalistów żydowskich” podczas walk o miasto, lecz „nie tłum rabusiów powołany jest do ferowania wyroków i justyfikacji”. Redaktorzy gazety mieli na myśli przypadki ataków milicji żydowskiej, która miała zachowywać neutralność, na polskich żołnierzy. Według wielu zachowanych relacji milicja żydowska strzelała do oddziałów polskich, których nie można było posądzać o demoralizację i chęć grabieży.

23 listopada zostały we Lwowie wprowadzone wojskowe sądy doraźne. Dla schwytanych na rabunku, grabieży i gwałtach miały one ferować wyłącznie karę śmierci. Porządek został przywrócony przez patrole wojskowe 24 listopada nad ranem. Dwa dni później „Kurjer Lwowski” doniósł o rozstrzelaniu trzech osób z wyroku sądu doraźnego. Grabieże z 22–23 listopada 1918 r. stały się jednym z przedmiotów raportu powołanej przez rząd Stanów Zjednoczonych komisji mającej zbadać położenie Żydów w Polsce i antyżydowskie ekscesy. Na jej czele stanął Henry Morgenthau. Raport opublikowany w październiku 1919 r. mówił o odpowiedzialności dezerterów i kryminalistów zwolnionych przez Ukraińców z lokalnych więzień. „Te właśnie podejrzane elementy splądrowały domy i sklepy w dzielnicy żydowskiej, dokonując grabieży na kwotę milionów koron; gdy napotykano opór, nie wahano się mordować” – stwierdzano w dokumencie. Raport Morgenthaua określał grabieże i morderstwa na Żydach we Lwowie nie jako pogrom, lecz jako ekscesy.

Według szacunków historyków 22 listopada i w ciągu następnych kilku dni zginęło od kul 27 Żydów, a dalszych czternastu zmarło później w wyniku obrażeń. Wśród ofiar największą grupę stanowili kupcy (zrabowanych było z górą ponad 500 sklepów). Za przestępstwa i zbrodnie dokonane w dzielnicy żydowskiej objęto oskarżeniem 79 osób, w tym 46 kobiet i ośmiu wojskowych. 64 osoby skazano na kary więzienia, wobec trzech osób ogłoszono karę śmierci.

Opanowanie Lwowa przez Polaków nie zakończyło jednak walk o miasto. Aż do końca kwietnia 1919 r. znajdowało się w okrążeniu, a walki toczyły się na przedmieściach. Lwów był pod ostrzałem artyleryjskim. Ukraińskie pociski sięgały śródmieścia. Wojska Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej dwa razy były bliskie zdobycia Lwowa. 27 grudnia 1918 r. rozpoczęły natarcie na przedmieściach. Krwawy, nocny bój toczył się 28/29 grudnia w Persenkówce. Wydawało się, że ukraińskie oddziały utorują sobie drogę do centrum miasta. Twardy opór Polaków złamał jednak impet ich natarcia. 16 lutego 1919 r. Ukraińcy przypuścili gwałtowny atak na Lwów, odparty przez obrońców miasta. Na początku marca wydawało się, że Lwów zostanie zdobyty. Gen. Tadeusz Rozwadowski, dowodzący we Lwowie i Galicji Wschodniej, liczył się z upadkiem miasta. Myślał o przebiciu się załogi wojskowej do Przemyśla.

Idące z odsieczą zgrupowanie pod dowództwem gen. Wacława Iwaszkiewicza przywróciło newralgiczne połączenie kolejowe Przemyśla z Lwowem. W ostatnich dniach walk pod Lwowem ważną rolę odegrało polskie lotnictwo. Piloci III Grupy Lotniczej zrzucili na pozycje ukraińskie ponad 3,5 tony bomb. 29 kwietnia 1919 r. por. Stefan Stec odniósł pierwsze w dziejach polskiego lotnictwa zwycięstwo w bezpośredniej walce z samolotami nieprzyjaciela. Tego samego dnia Lwów został ostatecznie uwolniony od ostrzału artyleryjskiego.

„Ludność stawała się wojskiem”

4 maja 1919 r. w lwowskiej katedrze rzymskokatolickiej odbyło się nabożeństwo dziękczynne za udaną obronę miasta. Zwycięstwo pod Lwowem i zajęcie Wilna wzmocniły morale wojska odrodzonej Rzeczypospolitej i przyczyniły się do budowy autorytetu polskiego państwa przed zbliżającą się konferencją pokojową. W lipcu 1919 r. wojska polskie ostatecznie wyparły siły ukraińskie za Zbrucz. Klęska ZURL otworzyła również drogę do polsko-ukraińskiego porozumienia wojskowo-politycznego z kwietnia 1920 r., którego jednym z celów było budowanie niepodległej Ukrainy na terenach wyzwolonych spod panowania bolszewików.

W szeregach obrońców Lwowa walczyło 6022 ochotników i żołnierzy, w tym 427 kobiet. 1422 obrońców miasta nie miało ukończonych siedemnastu lat. Nazwano ich Orlętami Lwowskimi. Najbardziej znany wśród nich jest trzynastoletni Antoś Petrykiewicz, jeden z najmłodszych obrońców. Zmarł w wyniku ran odniesionych 23 grudnia 1918 r. w walkach o Persenkówkę. Za osobistą odwagę odznaczony został Krzyżem Virtuti Militari V klasy. Był to najmłodszy kawaler tego najwyższego odznaczenia wojennego.

W listopadowych walkach zginęło 439 obrońców Lwowa. Największą grupę poległych – 109 osób – stanowili uczniowie szkół średnich. Mimo że o losach bitwy zdecydowało wsparcie regularnych oddziałów WP, to w polskiej pamięci historycznej za najważniejszy uznawany jest wysiłek Orląt Lwowskich. Duże straty poniosła też polska ludność cywilna. Najbardziej znaną ze zbrodni wojennych popełnionych w trakcie walk jest egzekucja z 4 listopada. Stracono wówczas piętnastoletniego Adama Michalewskiego, u którego znaleziono niesprawny rewolwer. 

W drugą rocznicę zakończenia listopadowych walk o Lwów, 22 listopada 1920 r., marszałek Józef Piłsudski odznaczył herb miasta orderem Virtuti Militari. Podczas dekoracji powiedział: „Ludność stawała się wojskiem, wojsko stawało się ludnością. I kiedym ja, jako sędzia wojskowy dający nagrody, odznaczający ludzi, myślał nad kampanią pod Lwowem, to wielkie zasługi Waszego miasta oceniłem tak, jak gdybym miał jednego zbiorowego żołnierza, dobrego żołnierza, i ozdobiłem Lwów Krzyżem Orderu Virtuti Militari, tak, że wy jesteście jedynym miastem w Polsce, które z mojej ręki, jako Naczelnego Wodza, za pracę wojenną, za wytrzymałość otrzymało ten order”.

Michał Szukała (PAP)
szuk / skp /
 

Copyright

Wszelkie materiały (w szczególności depesze agencyjne, zdjęcia, grafiki, filmy) zamieszczone w niniejszym Portalu chronione są przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Materiały te mogą być wykorzystywane wyłącznie na postawie stosownych umów licencyjnych. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, bez ważnej umowy licencyjnej jest zabronione.