100 lat temu wojska niemieckie opuściły Wolne Miasto Gdańsk
Należało do polskiej strefy celnej i znajdowało się pod opieką polskiej dyplomacji. Ale władze sprawowali w nim Niemcy. To oni stanowili 90 proc. jego mieszkańców. Oficjalnie było nadzorowane przez Ligę Narodów, która praktycznie nie miała nic do powiedzenia. Formalnie niezależne, marzyło o zależności od Niemiec. Wolne Miasto Gdańsk było jednym wielkim paradoksem. Mija 100 lat od chwili, gdy Gdańsk został odłączony od Rzeszy Niemieckiej.
Dzieje Gdańska być może potoczyłyby się zupełnie inaczej, gdyby udało się przeforsować pewien polityczny projekt... 18 stycznia 1919 r. marszałek Francji Ferdynand Foch zaproponował, by Błękitną Armię gen. Józefa Hallera przetransportować do Polski przez Gdańsk. Gdyby pomysł przeszedł, w mieście znalazłoby się ok. 70 tys. świetnie uzbrojonych polskich żołnierzy.
Można oczywiście snuć hipotezy, co wydarzyłoby się dalej. Jedną z nich – przytaczaną przez ówczesne dzienniki – była ta, że Haller opanowałby miasto, a zwycięskie mocarstwa uznałyby to za fakt dokonany przed sfinalizowaniem Traktatu Wersalskiego. Władze niemieckie miały tego świadomość, kategorycznie oprotestowały koncepcję i armia Hallera do Polski dotarła inną drogą. A Gdańsk stał się przedmiotem wielomiesięcznych sporów.
Wstępne przymiarki
Dyplomatyczna wojna o przyłączenie Gdańska do Polski rozpoczęła się zdecydowanie wcześniej, niż umilkły armaty na froncie. Najaktywniejszy polski dyplomata tamtego okresu Roman Dmowski zapukał do drzwi szefa angielskiej dyplomacji w marcu 1917 r. Przedstawił mu memorandum, w którym stwierdził konieczność dostępu Polski do morza wraz z Gdańskiem. Jego działania poparły zarówno Koło Polskie przy Parlamencie Wiedeńskim, jak i Związek Polaków w Ameryce, który napisał: „Bez Wisły i wybrzeża morskiego, oraz bez naszego starego Gdańska nie może być Polski”. W listopadzie podobne memoriały otrzymali już wszyscy ministrowie spraw zagranicznych państw sprzymierzonych.
Samego dostępu do morza nikt nie negował. Pomorze w przeważającej mierze zamieszkane było przez ludność polską czy do polskości się przyznającą. Znacznie bardziej skomplikowana była sprawa Gdańska.
Potężne miasto od wieków było przedmiotem sporów i wojen między Polską a różnymi formami państwa niemieckiego. Do tego od średniowiecza Gdańsk należał do miast hanzeatyckich, federacji portów na wybrzeżu Bałtyku i Morza Północnego, w znacznym stopniu zarządzanej przez miasta niemieckie. W Gdańsku też od średniowiecza sporą część mieszkańców stanowili Niemcy (w 1918 r. według szacunków ok. 90 proc.)
Polskie aspiracje do przyłączenia Gdańska poparli Francuzi. Tradycyjnie przeciwni byli Brytyjczycy, którzy konsekwentnie zajmowali stanowisko, by zbytnio nie osłabiać Niemiec, a swoją wizję podziału przyszłej Europy opierali na kryterium etnograficznym. Już w kwietniu 1917 r. po raz pierwszy szef dyplomacji monarchii stwierdził, że „można będzie z niego [Gdańska – przyp. red.] uczynić wolny port i w ten sposób usatysfakcjonować Polskę”.
Decydujące mogło okazać się stanowisko Stanów Zjednoczonych. Początkowo USA nie miały sprecyzowanej koncepcji. Na początku 1918 r. prezydent Woodrow Wilson ogłosił że „powinno zostać utworzone niepodległe państwo polskie, które powinno obejmować terytoria zamieszkane przez ludność niewątpliwie polską, które powinno mieć zapewniony wolny i bezpieczny dostęp do morza”.
Decydujące mogło okazać się stanowisko Stanów Zjednoczonych. Początkowo USA nie miały sprecyzowanej koncepcji. Na początku 1918 r. prezydent Woodrow Wilson ogłosił że „powinno zostać utworzone niepodległe państwo polskie, które powinno obejmować terytoria zamieszkane przez ludność niewątpliwie polską, które powinno mieć zapewniony wolny i bezpieczny dostęp do morza”. Nie pomogła nawet wizyta Dmowskiego i Ignacego Jana Paderewskiego w Białym Domu. Choć polscy politycy argumentowali, że stworzenie w Gdańsku wolnego portu jest złym pomysłem zarówno ze względów politycznych, gospodarczych, jak i strategicznych, Wilson nie zajął zdecydowanego stanowiska. Wspominał o nawet o oddaniu kontroli nad miastem Lidze Narodów.
Konferencja paryska
Na konferencję pokojową w styczniu 1919 r. amerykańska delegacja przyjechała jednak z raportem sugerującym przyłączenie Gdańska do Polski. Tentative Report (tzw. raport próbny) w sprawie powojennych granic w Europie zalecał oddanie Pomorza z Gdańskiem w polskie ręce, bowiem „w wypadku Polski to interesy życiowe, natomiast w wypadku Niemiec, pozostawiając na boku pruskie sentymenty, są one zupełnie drugorzędne”. Dodatkowe nadzieje w serca polskich działaczy musiała też wlać wspólna lutowa konferencja ekspertów amerykańskich i angielskich, która zalecała włączenie Gdańska do Polski.
Sprawą zajęła się Komisja ds. Polskich. Wydała ona werdykt przychylny Polsce. „W celu zapewnienia Polsce dostępu do morza Komisja przydzieliła Polsce pas terytorium obejmujący Gdańsk [...] Gdańsk był polski aż do pierwszego rozbioru i jego posiadanie było kwestią życia i śmierci dla Polski. Bez dostępu do morza Polska zostałaby zgnieciona. Były racje handlowe i ekonomiczne, jak również wojskowe dla uzasadnienia przydzielenia Gdańska Polsce. Od momentu aneksji przez Niemcy Gdańsk stale tracił na znaczeniu. Prawdą jest, że ludność miasta jest w ogromnej większości pochodzenia niemieckiego, ale okolice są polskie” – referował stanowisko najwyższej komisji sprzymierzonych Jules Cambon, przewodniczący Komisji.
W marcu 1919 r. decyzja miała być już tylko formalnością. Wydawało się, że klamka zapadła.
Lloyd George i niemiecki kontratak
Ale wtedy do akcji wkroczył premier Wielkiej Brytanii. „Jakkolwiek delegaci brytyjscy zgodzili się na przyznanie Gdańska Polsce – tłumaczył David Lloyd George – to jednak uczynili to niechętnie i traktowali swą zgodę jako konsekwencję 14 punktów, które zostały uznane przez aliantów”.
Szef brytyjskiego rządu postraszył także sojuszników. „Moi panowie, jeśli damy Polsce Gdańsk, Niemcy nie podpiszą tego traktatu, a jeśli nie podpiszą, to cała nasza praca pójdzie na marne”.
Szef brytyjskiego rządu postraszył także sojuszników. „Moi panowie, jeśli damy Polsce Gdańsk, Niemcy nie podpiszą tego traktatu, a jeśli nie podpiszą, to cała nasza praca pójdzie na marne”.
Trzeba przyznać, że Niemcy, choć pokonane, miały w rękach sporo argumentów. Na wieść o przyznaniu miasta Polsce zarówno w Gdańsku, jak i w Niemczech wybuchły protesty. Rząd niemiecki natomiast rzeczywiście wydał memorandum, w którym odrzucał warunki pokoju, żądając pozostawienia Gdańska w swoich granicach.
Bardzo aktywne były również władze i mieszkańcy Gdańska. W mieście utworzono Wydział Obrony Narodowej, który zamierzał walczyć o „zachowanie jedności wszystkich ziem niemieckich”. W mieście regularnie odbywały się wielkie demonstracje, dochodziło też do antypolskich zamieszek.
Jednocześnie władze zmilitaryzowały miasto. Odbywały się regularne ćwiczenia wojskowe z udziałem artylerii, a nawet lotnictwa. Zmobilizowano specjalny patrol graniczny liczący ok. 30 tys. żołnierzy, a na czele tego „ruchu obrony praw narodu niemieckiego” stanął komendant garnizonu gdańskiego. Nie wykluczano także akcji zbrojnej. W czerwcu podczas posiedzenia przedstawicieli wszystkich prowincji, poważnie zastanawiano się nad użyciem siły. Zaprotestował przeciwko temu Nadburmistrz Gdańska, który uznał, że akcja nie spowoduje wybuchu powstania w mieście, a w konsekwencji może przynieść więcej szkód niż korzyści.
Władze miasta zdawały sobie jednak sprawę, że będą musiały poczynić jakieś ustępstwa na rzecz Polski. Tym ustępstwem miało być albo wydzielenie części portu, albo możliwość bezpośredniego z niego korzystania. Nawet te propozycje wywoływały alergiczne reakcje innych miast Prus Zachodnich. Nadburmistrz Torunia nazwał je „zdradą ojczyzny”.
Gdański magistrat opracował też propozycje do przyszłego Traktatu Wersalskiego. Owe sugestie znalazły się w tzw. uwagach delegacji niemieckiej o warunkach pokoju z 29 maja. Uznano w nich, że polskie interesy najlepiej zabezpieczone będą „środkami gospodarczymi: utworzeniem wolnych sfer w jednym lub kilku portach bałtyckich, ułatwieniem bezpośredniego tranzytu, wzajemnymi porozumieniami odnośnie do połączeń kolejowych, usprawnieniem żeglugi na Wiśle i Bugu”.
Nie oddamy Polsce 2 mln Niemców
Trudno powiedzieć, na ile ewentualne gdańskie powstanie mogłoby wpłynąć na losy miasta. Inne aktywności gdańskich urzędników dostarczały jednak argumentów krajom sojuszniczym dopasowującym puzzle na nowo tworzonej mapie Europy.
Chętnie posługiwał się nimi choćby angielski premier. David Lloyd George był prawdziwym adwokatem diabła sprawy polskiej. I do tego adwokatem, który umiał przeforsować swoje argumenty. Głównym motywem jego działania było utrzymanie balansu sił na kontynencie, a przede wszystkim niedopuszczenie do zbytniego wzmocnienia Francji. Polskę postrzegał jako naturalnego sojusznika tej ostatniej.
Argumentów dostarczyła mu etnografia, zapewne oparta właśnie na pruskich danych. „Oddanie 2 mln Niemców pod kontrolę narodu o innej religii, który nigdy nie wykazywał zdolności trwałej samorządności w ciągu całej swojej historii, musi […] wcześniej lub później doprowadzić do wojny na wschodzie Europy” – zaznaczył.
Lloyd George nie poprzestał na słowach. Wiedział, że kluczowe będzie przekonanie prezydenta Stanów Zjednoczonych. To nie okazało się zbyt trudne. Wilson był zwolennikiem tworzenia granic na zasadach etnicznych, a do tego był pomysłodawcą utworzenia Ligi Narodów. Brytyjski premier poskładał elementy układanki i zaproponował, by Gdańsk znalazł się pod bezpośrednim zarządem nowej organizacji. To przekonało ostatecznie Wilsona. Klamka, która zapadła w marcu, już w kwietniu została odblokowana. A drzwi do zmiany koncepcji szeroko otwarte.
Brytyjski premier wiedząc, że najlepiej działać metodą faktów dokonanych, niezwłocznie polecił ekspertom opracowanie projektu granic Wolnego Miasta Gdańska i już po dwóch godzinach miał gotową mapę „zgodnie z zaleceniem, według danych etnicznych”. Nową propozycję przedstawiono Radzie Czterech, czyli ówczesnej najwyższej władzy konferencji, która bez wdawania się w niuanse projekt zatwierdziła.
Ten kompromis nie zadowolił żadnej ze stron. Protestowała Polska. Jest prawem Polski posiadanie Gdańska z wybrzeżem Bałtyku i prawo to ani dyskusji, ani żadnym układom podlegać nie może” – napisano w sejmowej uchwale. Protestowali również Niemcy, ale sojusznicze mocarstwa już podjęły decyzję. 19 czerwca 1919 r. Gdańsk na mocy Traktatu Wersalskiego został Wolnym Miastem.
Lloyd George nie poprzestał na słowach. Wiedział, że kluczowe będzie przekonanie prezydenta Stanów Zjednoczonych. To nie okazało się zbyt trudne. Wilson był zwolennikiem tworzenia granic na zasadach etnicznych, a do tego był pomysłodawcą utworzenia Ligi Narodów. Brytyjski premier poskładał elementy układanki i zaproponował, by Gdańsk znalazł się pod bezpośrednim zarządem nowej organizacji. To przekonało ostatecznie Wilsona. Klamka, która zapadła w marcu, już w kwietniu została odblokowana. A drzwi do zmiany koncepcji szeroko otwarte.
Na tropie niezależności
Traktat wszedł w życie 10 stycznia 1920 r. i właśnie tego dnia Gdańsk po 127 latach przestał być terytorium niemieckim. Główną różnicą było to, że miasto opuściło niemieckie wojsko, bo administracyjne struktury pozostały w tych samych rękach, choć pod zwierzchnictwem przybywających sukcesywnie urzędników Ligi Narodów. Także niemiecki rząd prowadził aktywną politykę, by nie doszło do polonizacji miasta. Ministerstwo Finansów Rzeszy wspierało finansowo niemieckie zakłady, by powstrzymać emigrację do Niemiec. Według szacunków historyków pozwoliło to zatrzymać ok. 25 tys. osób, czyli niemal 1/4 ludności ówczesnego Gdańska. Podjęto też specjalne kroki, by utrzymać niemieckich urzędników. Ponadto rząd niemiecki pomagał gminie rozwinąć policję.
Traktat Wersalski był bardzo ogólnikowy. Większość kwestii dotyczących relacji Polski z Wolnym Miastem Gdańskiem została uregulowana na mocy Konwencji Paryskiej, podpisanej 9 listopada 1920 r.
Wolne Miasto nie tylko zyskało swój parlament, Senat (władza wykonawcza), posiadało konstytucje, hymn i własną walutę (guldeny). Językiem urzędowym był niemiecki, ale pisma kierowane do Polaków musiały mieć także wersję polskojęzyczną. Polska miała za to reprezentować miasto w polityce zagranicznej. Miasto zostało włączone do polskiego obszaru celnego. Polacy zarządzali też kolejami i mieli prawo do własnej poczty. Współrządzić mieli również portem. Wszystkie sporne kwestie miał natomiast rozstrzygać Wysoki Komisarz Ligi Narodów.
W praktyce polski wpływ na miasto był mocno ograniczony. A prawa, choćby dotyczące spraw celnych, nagminnie łamane.
Konflikt Polski i Gdańska trwał przez całe dwudziestolecie międzywojenne. Sprawa bałtyckiego portu stała się jednym z pretekstów wybuchu II wojny światowej.
Pierwsze spięcie nastąpiło już 21 lipca 1920 r., kiedy władze miasta wstrzymały rozładunek broni alianckiej przeznaczonej dla Polski. Miesiąc później Gdańsk ogłosił „neutralność” w związku z działaniami wojennymi Polski, a Wysoki Komisarz zakazał przyjmowania statków z dostawami broni dla Polski. Dopiero ostry protest Polski wymusił interwencję aliantów i ponowne otwarcie portu. Władze miasta przymykały też oko na nadużycia celne Niemiec, które przynosiły wymierne i spore straty Polsce. W późniejszych latach ograniczały możliwość korzystania z portów, dyskryminowały polskie firmy. Czym jednocześnie podcinały gałąź, na której siedziały. Morskie okno na świat było Polsce niezbędnie potrzebne; wobec niemożliwości dogadania się z Gdańskiem szybko została podjęta decyzja o budowie własnego portu. Szybko rosnąca Gdynia już kilka lat po założeniu stała się konkurencją dla Gdańska. W 1933 r. po raz pierwszy gdyński port wyeksportował większą masę towarową niż port gdański.
Konflikt Polski i Gdańska trwał przez całe dwudziestolecie międzywojenne. Sprawa bałtyckiego portu stała się jednym z pretekstów wybuchu II wojny światowej.
Łukasz Starowieyski
Źródło: MHP
Copyright
Wszelkie materiały (w szczególności depesze agencyjne, zdjęcia, grafiki, filmy) zamieszczone w niniejszym Portalu chronione są przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Materiały te mogą być wykorzystywane wyłącznie na postawie stosownych umów licencyjnych. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, bez ważnej umowy licencyjnej jest zabronione.