12.11.2018

12 listopada 1918 r.

Warszawa, 11.1918. Rozbrajanie niemieckich żołnierzy na ulicach po uznaniu niepodległości Polski i kapitulacji Niemiec. Fot. PAP/reprodukcja Warszawa, 11.1918. Rozbrajanie niemieckich żołnierzy na ulicach po uznaniu niepodległości Polski i kapitulacji Niemiec. Fot. PAP/reprodukcja

Tego dnia więcej mówiło się o strzelaninach i starciach z Niemcami niż o niepodległości. Ją przyjęto już jako fakt oczywisty, teraz jednak trzeba było przede wszystkim zaprowadzić porządek.

Poprzedniego dnia, w poniedziałek 11 listopada, wieczór był wyjątkowo burzliwy. Od godz. 17 do 22 trwało w mieszkaniu regenta Ostrowskiego zebranie Rady Regencyjnej. Najważniejszy jego moment nastąpił ok. 20, kiedy przybył tam Józef Piłsudski. Regenci nie zdecydowali się przekazać mu pełni władzy – tę zdecydowali się już wcześniej złożyć wyłącznie przed sejmem, lub, co bardziej prawdopodobne, Rządem Narodowym, reprezentującym pełnię sceny politycznej. Piłsudskiemu jednak powierzono misję utworzenia tego rządu, a przy okazji przekazano mu pełnię władzy wojskowej, którą Piłsudski zobowiązał się jednak złożyć po utworzeniu rządu. Wspólnie opracowano odezwę do społeczeństwa, którą następnego dnia opublikowały wszystkie polskie dzienniki:

Artykuł

„Wobec grożącego niebezpieczeństwa wewnętrznego i zewnętrznego, dla ujednostajnienia wszystkich zarządzeń wojskowych i utrzymania porządku w kraju, Rada Regencyjna przekazuje władzę wojskową i naczelne dowództwo wojsk polskich jej podległych, brygadierowi Józefowi Piłsudskiemu. Po utworzeniu Rządu Narodowego, w którego ręce Rada Regencyjna, zgodnie ze swymi wcześniejszymi oświadczeniami, zwierzchnią władzę państwową złoży, brygadier Józef Piłsudski władzę wojskową, będącą częścią tego zwierzchnictwa władzy państwowej temuż Narodowemu Rządowi obowiązuje się złożyć, co stwierdza podpisem tej odezwy”.

Rada Regencyjna

Polską formalnie rządziła więc nadal Rada Regencyjna, ale najważniejsze wypadki rozgrywały się już poza nią. Po opuszczeniu narady Piłsudski udał się siedziby komisji porozumiewawczej, gdzie – jak informowano – „odbył dalsze narady”, odbył rozmowy z generalicją, a następnie, do 1 w nocy, brał udział w konferencji komisji stronnictw demokratycznych.

Chodzący krok w krok za komendantem dziennikarze nie ukrywali optymizmu:

„Jak nas informują, przystępuje komendant Piłsudski dziś do tworzenia Rządu Narodowego. W tej sprawie wejdzie komendant Piłsudski w porozumienie ze wszystkimi stronnictwami politycznymi, wszystkich dzielnic Polski. Po przeprowadzeniu pertraktacji, a więc, jak przypuszczają, już za trzy dni nastąpią ostateczne postanowienia w sprawie składu osobowego Rządu Narodowego. Dziś spodziewany jest szereg zarządzeń wojskowych, które wyda już komendant Piłsudski”.

W tym samym czasie na mieście trwało likwidowanie śladów okupacji i przejmowanie administracji. Obsadzono kolej, pocztę, tramwaje, uwolniono wszystkich więźniów politycznych. Ale zajmowano też majątek okupanta:
„Wczoraj w godzinach rannych, wyżsi urzędnicy ministerium przemysłu i handlu udali się w delegacji, na rozkaz tegoż ministerium do niemieckiego wydziału surowców wojennych przy ul. Bielańskiej. Obecny tam jeszcze oficer niemiecki na żądanie urzędników naszych oddał pieniądze w sumie około 200 tys. marek oraz materiały w składach, do których niezwłocznie udali się młodsi urzędnicy ministerium. W magazynach, urzędnicy nasi objęli w posiadanie około 300 tys. kg spirytusu, 100 tys. kg nafty, 400 tys. kg oliwy, olejów i w ogóle tłuszczów, mnóstwo manufaktury, skór, wyrobów włókienniczych, drzewa itd. Wartość tych odzyskanych surowców jest bardzo znaczna i wynosi niewątpliwie kilkanaście milionów marek”.

To nie jedyny tak wymierny sukces Polaków. Nieustannie zawracano transporty żywności idące w kierunku Wiednia, lub Berlina – choć z tym akurat, z uwagi na rewolucję, komunikacja była mocno utrudniona. W okolicach Krakowa bywały one olbrzymie – jeden z transportów liczył czterysta wagonów, pełnych bydła i trzody chlewnej – z których znaczną część skierowano dla zaopatrzenia pracowników śląskich kopalni. 

W tym też momencie władzę nad milicją miejską w Warszawie objął Jan „Jur” Gorzechowski – postać o przeszłości godnej filmu, który zresztą istotnie wkrótce powstał. Nosił on tytuł „Dziesięciu z Pawiaka” i opowiadał o słynnej akcji uwolnienia skazanych na śmierć więźniów politycznych z warszawskiego więzienia, która odbyła się w 1906 r. Była ona o tyle brawurowa, że wykonano ją bez jednego wystrzału – bojowcy przebrali się za rosyjski konwój i więźniów po prostu wyprowadzili. W rolę ich dowódcy, barona Budberga, wcielił się właśnie Gorzechowski, co było o tyle karkołomne, że po rosyjsku znał podobno zaledwie kilka słów. Nawet jednak ktoś taki nie był w stanie zapanować nad wypadkami rozgrywającymi się wówczas w mieście. Bo wbrew pokutującej opinii Niemcy bynajmniej nie dawali się tak łatwo rozbrajać. Łamy prasy wspominały o mnóstwie małych bitew toczonych wówczas w stolicy.

„Na Muranowie i w obrębie dworca kowelskiego, podczas wymiany strzałów między oddziałem wojska polskiego a stawiającym opór w oddaniu cytadeli oddziałem niemieckim, wiele osób cywilnych odniosło wczoraj rany od strzałów, kierowanych z cytadeli. Dziennikarze podają nazwiska około dwudziestu takich ofiar, zaznaczając, że lista ta nie jest pełna” – informował „Kurier Warszawski” i kilka akapitów dalej dodawał:

„W ciągu całego dnia trwała z pewnymi przerwami strzelanina na Nalewkach, gdzie oddział wojska niemieckiego opierał się przekazaniu gmachu rządowego i broni. Stawiają również opór podchorążowie szkoły niemieckiej na Pradze, z którymi dochodzi do wymiany strzałów”.

Niemieccy żołnierze stawiali też opór przy przejmowaniu biur dyrekcji kolei na rogu Nowego Światu i Al. Jerozolimskich. Dali salwę do ogródka kawiarni „Nadświdrzańskiej”, zabijając dwóch przypadkowych przechodniów. „Kurier Poranny” donosił także o trwającym niemal całą noc oblężeniu ratusza na pl. Bankowym:

„Dziś około godz. 24 doszło do ostrej wymiany strzałów na placu Teatralnym pomiędzy oddziałem wojska polskiego a oddziałem niemieckim, strzegącym prezydium policji niemieckiej, które odmówiło jakoby wydania nagromadzonych w ratuszu olbrzymich zapasów i materiałów i skonfiskowanej w swoim czasie ludności broni. Strzelanina przy użyciu karabinów maszynowych i granatów ręcznych trwała do późnej nocy. Wynik tego oblężenia w chwili wydawania numeru nie jest znany”.

Dziennikarze zwracali również uwagę, że w miejscach, które Niemcy opuścili bez oporu, a nawet podobno w dużym pośpiechu, miejski tłum rozpoczął bezładny rabunek. Tak było choćby w koszarach na Nalewkach – gdzie pozostały zapasy broni i amunicji – w składach Nobla na Pelcowiznie, a także w magazynach kolei brzeskiej.

Ale rozprężenie zapanowało w mieście niezależnie od kwestii okupacji czy jej braku. Tego dnia kroniki policyjne odnotowały dosłownie dziesiątki strzelanin i rekordową ilość ofiar. Ilość, bo dokładna liczba tego dnia nie była jeszcze znana. Przykłady z „Kuriera Warszawskiego” mówią jednak same za siebie.

„W różnych punktach miasta zaszły następujące wypadki: na ul. Ciepłej, ok. godz. 16, robotnik Szaja Robak, lat 32, otrzymał ranę w plecy bagnetem. Na pl. Bankowym, ok. godz. 18, otrzymał ranę postrzałową 16-letni Julian Kieszkowski. O godz. 9 w obrębie kolejki grójeckiej, podczas strzelaniny, odnieśli rany przypadkowo: 26-letni Jan Sikora, kowal i 21-letni Kazimierz Woźniak, konduktor. O godz. 10, na ul. Kolejowej, jakiś Niemiec strzelił w ucho 28-letniej Józefie Skoneckiej, wyrobnicy. Na Powązkach, 40-letni Jan Cieślewski, woźnica, otrzymał ranę kłutą bagnetem w plecy. Na stacji towarowej Warszawa Wiedeńska, przy rabowaniu węgli, żołnierz niemiecki postrzelił w pośladek 26-letniego Stanisława Dębickiego. Wczoraj na ul. Leszczyńskiej i Nadbrzeżnej, znaleziono zwłoki jakiegoś mężczyzny, ugodzonego kulą w oko. Do marynarki przypięta była karteczka z napisem +szpicel austriacko-niemiecki+. Ok. godz. 21 rozległ się szereg strzałów w pobliżu dworca wiedeńskiego. Po pierwszych strzałach nastąpiły salwy z rewolwerów i karabinów. Strzelanina trwała blisko godzinę”.

Pewności nie ma, ale część z tych zbrodni mogła być popełniona w antybolszewickich akcjach, których ofiarami padała niestety dość często ludność żydowska. Ale bolszewizmu obawiano się w całej Europie. Jeśli chodzi o Polskę, to tego dnia nowo utworzone MSZ poinformowało, że nie wyrazi zgody na przyjazd Juliana Marchlewskiego w roli sowieckiego ambasadora.

„Przed udzieleniem odpowiedzi należy sprawę zawiesić z punktu widzenia obrony interesów polskich w Rosji, oraz z punktu widzenia politycznej sytuacji międzynarodowej. Wszystkie pogłoski o rzekomo zapadłej decyzji, jak i o rzekomym stanowisku w tej sprawie przedstawiciela polskiego Aleksandra Lednickiego w Rosji, nie odpowiadają rzeczywistości”.

We wtorek 12 listopada Warszawa nie była miastem bezpiecznym. A poza tym była miastem głodnym, choć coraz mniej – zniknięcie patroli niemieckich z miejskich rogatek i dworców spowodowało, że do stolicy ciągnęły tłumy okolicznych wieśniaków z towarami na sprzedaż, a ich zwiększona podaż wpłynęła na spadek cen. Z mięsem były jednak nieustające problemy, zwłaszcza że wykrywano kolejne afery.

„Biura monopolu mięsnego przy ul. Świętokrzyskiej zamknięto. Dotychczasowy interes na podstawie przywileju udzielonego przez byłe władze okupacyjne firmie braci Frankowskich z Gniezna jest w likwidacji. Ludność miasta pozostanie zresztą na razie w położeniu bez zmiany. Mięso monopolowe po cenach kontyngentowych było fikcją. Te homeopatyczne dawki, jakie wydzielano niektórym kooperatywom, były jedynie parawanem dla szeregu rzeźników, którzy robili majątki, każąc sobie płacić po ok. 6–7 marek za funt. Na wędlinach monopolowych kilku wędliniarzy tutejszych, którzy oderwali się od cechu, zarobiło w ciągu dwóch lat ok. 10 milionów marek. Istnieje na tym tle poważny zatarg między owymi spekulantami a cechem, pomysłowi bowiem przedsiębiorcy zawarli umowę o wędliny monopolowe pod płaszczykiem cechu, a następnie, nie chcąc dzielić się z cechem, wypisali się z grona jego członków. Przedsiębiorcy, chcąc uniknąć przykrego zatargu, proponują cechowi milion marek +na odczepnego+, cech jednak na sumę tę nie chce przystać” – donosił „Kurier”.

Były też jednak przekręty finansowe z pozytywnym finałem, potwierdzające, że warszawiacy mimo mrocznej epoki zaborów nie stracili swoich cwaniackich skłonności. Tym razem niepodległa już Polska sporo na nich skorzystała:

„Wczoraj jeszcze poczta miejska doręczała mieszkańcom Warszawy wysłane pod datą sobotnią wezwania urzędu egzekucyjnego prezydium policji niemieckiej, domagające się uiszczenia podatków pod groźbą egzekucji. Niektóre osoby tych spóźnionych wezwań nie przyjmowały, nie chcąc płacić 10-feningówek, inne przyjmowały, lecz tylko jako pamiątkę dbałości okupantów o ściąganie podatków. W ostatnich tygodniach, wielu mieszkańców naszego miasta, trafnie przewidując moment kapitulacji Niemców, ociągało się z uiszczaniem im podatków, wobec tego, ocalono dla skarbu polskiego znaczne sumy. Jeden z rejentów warszawskich ocalił w ten sposób ok. 100 tys. marek opłat z ostatnich dwóch tygodni” – chwalili dziennikarze.

100 lat temu rozpoczęła się bitwa o Lwów

Jeśli chodzi o resztę Polski, jej oczy przeważnie były zwrócone na stolicę. Nie nastąpiły poważniejsze zmiany polityczne, niestety również w kwestii Lwowa. Tego dnia nie było z miasta żadnych nowych relacji, choć optymizmem napawały pogłoski o szykowanej odsieczy miasta. Krakowskie Biuro Odsieczy Lwowa opublikowało w „Czasie” anons zachęcający Polaków do wstępowania w szeregi armii, obiecując, że kto zarejestruje się u nich, będzie wcielony do oddziałów, które zostaną skierowane właśnie do walki o Lwów. Nie wiadomo, jaki był odzew. Wiadomo tylko, że – wbrew deklarowanym chęciom – nie zgłosiła się tam młodzież szkół średnich.

„Komendant Piłsudski wyraził życzenie, by uczniowie klas wyższych szkół średnich nie przerywali nauki” – odnotowali z wyraźną ulgą dziennikarze.

11 listopada 1918 r.

10 listopada 

 9 listopada

 8 listopada

 7 listopada

 6 listopada

 5 listopada

 4 listopada

 3 listopada

 2 listopada

jiw/ skp /
 

Copyright

Wszelkie materiały (w szczególności depesze agencyjne, zdjęcia, grafiki, filmy) zamieszczone w niniejszym Portalu chronione są przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Materiały te mogą być wykorzystywane wyłącznie na postawie stosownych umów licencyjnych. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, bez ważnej umowy licencyjnej jest zabronione.