17.11.2017 aktualizacja 30.11.2017

Prof. T. Nałęcz: Dokument z Paryża dał początek polskiemu socjalizmowi niepodległościowemu

Działacze PPS. Od lewej: Bolesław Limanowski, Witold Jodko-Narkiewicz, Feliks Perl, Stanisław Wojciechowski, Ignacy Mościcki, Ignacy Daszyński, Jędrzej Moraczewski, Józef Piłsudski, Walery Sławek, Stanisław Dubois, Kazimierz Pużak, Antoni Pajdak, Lidia Ciołkosz, Adam Ciołkosz i Jan J. Lipski. Działacze PPS. Od lewej: Bolesław Limanowski, Witold Jodko-Narkiewicz, Feliks Perl, Stanisław Wojciechowski, Ignacy Mościcki, Ignacy Daszyński, Jędrzej Moraczewski, Józef Piłsudski, Walery Sławek, Stanisław Dubois, Kazimierz Pużak, Antoni Pajdak, Lidia Ciołkosz, Adam Ciołkosz i Jan J. Lipski.

W dokumencie zjazdu założycielskiego PPS po raz pierwszy pojawił się postulat walki nie tylko o prawa socjalne i przewrót społeczny, ale także o przewrót polityczny i odbudowanie państwa polskiego - mówi PAP prof. Tomasz Nałęcz z Akademii Humanistycznej w Pułtusku. 125 lat temu, 17 listopada 1892 r. w Paryżu rozpoczął się zjazd polskich socjalistów.

PAP: Dlaczego współcześnie pamięć o Polskiej Partii Socjalistycznej tak słabo funkcjonuje w świadomości społecznej?

Prof. Tomasz Nałęcz: Jest tego wiele przyczyn. Dzisiaj w polskim życiu politycznym dominuje i jest ekspansywna prawica, która stara się zawłaszczyć polską historię i polską tradycję. Traktuje wszystko to, co nie było prawicą jako coś złego i nagannego. To jest współczesna przyczyna.

Są też przyczyny bardziej historyczne. Polska Partia Socjalistyczna, czyli nurt socjalizmu niepodległościowego, był zaciekle zwalczany w czasach PRL-u. Triumfował wówczas komunistyczny nurt, a komuniści socjalistów zwalczali, często nawet ostrzej niż wrogów na prawicy.

Poza tym przestrzeń polityczną, społeczną, którą PPS zagospodarowała w ostatnim ćwierćwieczu zaborów i w wolnej Polsce po 1918 r., po 1989 r. zagospodarowała formacja, która nawiązywała programowo do PPS, ale personalnej kontynuacji nie było. PPS odrodziła się w końcu lat 80., ale funkcjonowała ona na absolutnym marginesie. Dzisiaj także funkcjonuje, ale myślę, że poza ludźmi, którzy oglądają życie polityczne pod lupą, to przeciętny Polak nie ma o tym nawet pojęcia.

PAP: Jakie środowiska spotkały się na kongresie założycielskim PPS w Paryżu w listopadzie 1892 r.?

Prof. Tomasz Nałęcz: Partia miała działać i działała w środowisku robotniczym. Natomiast na kongresie w Paryżu robotników praktycznie nie było. Zakładali tę partię inteligenci. Ale to nic dziwnego. Żeby tworzyć nowy ruch, wtedy nie tylko na ziemiach polskich, ale i w Europie, trzeba było pewnego wykształcenia, rozległych horyzontów. To była też działalność nielegalna, rewolucyjna. To wszystko wymagało określonego charakteru ludzi i określonych temperamentów. Ten zaczyn na ogół wychodził od inteligencji.

Prof. Tomasz Nałęcz: Dzisiaj w polskim życiu politycznym dominuje i jest ekspansywna prawica, która stara się zawłaszczyć polską historię i polską tradycję. Traktuje wszystko to, co nie było prawicą jako coś złego i nagannego.

W polskim przypadku mówimy o inteligencji o rodowodzie szlacheckim. Np. o Józefie Piłsudskim, którego nie było co prawda na zjeździe paryskim, wtedy jeszcze nie był związany z socjalizmem, ale już wkrótce Piłsudski stał się jedną z ważniejszych i pierwszoplanowych postaci Polskiej Partii Socjalistycznej.

PAP: Dlaczego na miejsce spotkania wybrano akurat Paryż?

Prof. Tomasz Nałęcz: Wybór miejsca nie był przypadkowy. Wybrano Paryż dlatego, że na ziemiach polskich za takie spotkanie groziły represje, byłoby ono nielegalne. Część działaczy pewnie w ogóle nie mogłaby przekroczyć granic zaborczych, gdyż byli tropieni przez carską policję.

Zjazd odbył się na ubogim, podparyskim przedmieściu, na które przyjechali ludzie z trzech zaborów. Spotkali się tam 17 listopada i przez siedem dni debatowali. Ta debata nie była łatwa. Ci ludzie reprezentowali różne środowiska, już wcześniej, nawet od kilkunastu lat, działali w polskim ruchu robotniczym i socjalistycznym.

PAP: Czy można powiedzieć, że w Paryżu założono Polską Partię Socjalistyczną?

Prof. Tomasz Nałęcz: W Paryżu nie utworzono Polskiej Partii Socjalistycznej, choć potem socjaliści uznali, że było to ich spotkanie założycielskie. W czasie kongresu powołano do życia Związek Zagraniczny Socjalistów Polskich, uważając, że Polską Partię Socjalistyczną (posłużono się już wówczas tą nazwą) będzie zakładana w kraju. Związek Zagraniczny Socjalistów Polskich miał być tylko reprezentacją zagraniczną Polskiej Partii Socjalistycznej, ale faktycznie są to początki Polskiej Partii Socjalistycznej.

PAP: Jakie były najważniejsze założenia programowe partii?

Prof. Tomasz Nałęcz: To był długo, przez kilka dni, dyskutowany, dość szczegółowy, kilkukartkowy program. To, co najistotniejsze, dlatego właśnie do tego wydarzenia wracamy pamięcią, a nie do innych wydarzeń związanych z początkami polskiej lewicy, to fakt, że w tym dokumencie po raz pierwszy pojawił się mocno sformułowany postulat walki nie tylko o prawa socjalne i przewrót społeczny, ale także o przewrót polityczny i odbudowanie państwa polskiego.

Dokument z Paryża dał początek polskiemu socjalizmowi niepodległościowemu.

PAP: Co odróżniało program polskich socjalistów od programów socjalistów z innych krajów?

Prof. Tomasz Nałęcz: Jeśli chodzi o warstwę socjalną tego programu, to ona nie była oryginalna. Była zapożyczona z programów zachodnioeuropejskich partii socjaldemokratycznych, oczywiście z uwzględnieniem specyfiki polskich warunków.

Ruch socjaldemokratyczny na Zachodzie Europy był bardzo znaczącą siłą polityczną, o opracowanych programach. Potęgami socjaldemokracji były Francja, Niemcy, Wielka Brytania, choć w każdym z tych krajów ten ruch nieco inaczej wyglądał i inaczej się nazywał, np. w Wielkiej Brytanii była to Labour Party – Partia Pracy.

Prof. Tomasz Nałęcz: Polska Partia Socjalistyczna, czyli nurt socjalizmu niepodległościowego, był zaciekle zwalczany w czasach PRL-u. Triumfował wówczas komunistyczny nurt, a komuniści socjalistów zwalczali, często nawet ostrzej niż wrogów na prawicy.

Jednak socjaldemokracja zachodnioeuropejska w ogóle nie musiała się mierzyć z problemem zniewolenia narodowego. Natomiast dla polskiego socjalisty to była kwestia niezwykle istotna, ponieważ on cierpiał podwójnie – ucisk nie tylko społeczny, ale też i narodowy.

Przez pierwsze kilkanaście lat, aż do zjazdu w Paryżu, polski ruch socjalistyczny niemal wyłącznie zajmował się aspektem socjalnym, nie podnosząc kwestii narodowych. Właśnie w Paryżu postawiono te dwa cele – wywalczenie własnego państwa i przemiany socjalne stają na tej samej płaszczyźnie. Nawet więcej – cel, jakim była niepodległość był celem ważniejszym. Najpierw polska klasa robotnicza musiała wywalczyć własne państwo, a potem już we własnym państwie miała się upominać o stosowne przeobrażenia społeczne. To była ta najważniejsza rzecz, z czym nam się kojarzy zjazd paryski.

PAP: Jaką rolę odegrały w PPS kobiety?

Prof. Tomasz Nałęcz: Polska Partia Socjalistyczna była organizacją rewolucyjną, buntowniczą, a te mają to do siebie, że łamią konwenanse swojej epoki, także konwenans, który spychał kobietę tylko do domu.

W socjalizmie, w walce rewolucyjnej, kobieta była równoprawnym towarzyszem walki. Mamy piękne postaci kobiece. Pierwsze posłanki w parlamencie odrodzonej Polski to też były socjalistki.

Jeśli chodzi o kierownictwo Polskiej Partii Socjalistycznej, to tam faktycznie nie było żadnej kobiety, ale jeśli chodzi o organizację bojową PPS, to tam już było sporo kobiet. Także dlatego, że rosyjskim władzom w głowie się nie mieściło, że kobieta może być spiskowcem i rewolucjonistą. Rosyjscy policjanci, jak widzieli mężczyznę z paczką to od razu myśleli, że to zamachowiec. Gdy kobieta szła z paczką, to policjant myślał sobie najwyżej, że niesie zakupy. To właśnie kobietom było najłatwiej przenosić broń i inne nielegalne rzeczy.

Najbardziej znaną, może nie tyle przez działalność, ale związki osobiste, bojowczynią PPS-OB była Aleksandra Szczerbińska – późniejsza żona Józefa Piłsudskiego.

Rzeczywiście do historii przeszli znani mężczyźni. Jak mówimy o działaczach, liderach PPS, to mamy na myśli mężczyzn. Ale były naprawdę też i piękne postaci kobiece, np. Zofia Praussowa. Najczęściej to też się łączyło z miłością, związkiem rodzinnym. Zofia Praussowa była żoną Ksawerego Praussa, także socjalisty, znanego przede wszystkim z działalności edukacyjnej. Podobnie zaangażowana była, tym razem w PPSD, żona Jędrzeja Moraczewskiego – Zofia. Nie mniej piękne niż mężczyźni postaci w polskim socjalizmie to kobiety.

PAP: Na jakim tle doszło do podziału w PPS w 1906 r.?

Prof. Tomasz Nałęcz: Sporów było więcej niż rozłam z listopada 1906 r. i wyjście z PPS grupy rozłamowców, rewolucjonistów, kierowanej przez Józefa Piłsudskiego, którzy utworzyli PPS- Frakcję Rewolucyjną.

Ponieważ obydwie partie na początku posługiwały się tymi samymi inicjałami i działały w zaborze rosyjskim, dla odróżnienia jedna z partii zaczęła regularnie używać nazwy Frakcja Rewolucyjna, a druga – posługiwać się przymiotnikiem Lewica (PPS-Lewica).

Podział wiązał się z wydarzeniami rewolucyjnymi, które ogarnęły ziemie polskie wraz z wybuchem rewolucji w całym Imperium Rosyjskim w styczniu 1905 r. . Tutaj intensywność rewolucji była wyjątkowa, jak na całe Imperium Rosyjskie.

PPS

Z jednej strony to był najbardziej przemysłowo rozwinięty region Imperium Rosyjskiego. Poza tym dodatkowo napędzany dążeniami niepodległościowymi Polaków.

Po prawie dwóch latach doświadczeń rewolucyjnych część działaczy uznała, że najważniejszym, wyłącznym niemal celem, jest niepodległość. Można ją osiągnąć tylko w sposób rewolucyjny. Część działaczy i członków partii, którzy zresztą byli na kongresie rozłamowym w większości, uważali, że niepodległość jest ważna, ale nie wolno zaniedbywać kwestii społecznych. Zatem dopóki nie można bezpośrednio rozpocząć walki o niepodległość, to trzeba się koncentrować na walce z caratem w ramach rewolucji 1905 r. o przeobrażenia, demokratyzację państwa i wymuszanie na władzy odpowiednich reform społecznych. To był ten główny powód rozłamu.

PAP: Jaki był stosunek PPS-u do I wojny światowej i Legionów Piłsudskiego?

Prof. Tomasz Nałęcz: Wojna to okres szczególny, a warunki wojenne nie sprzyjają działalności partii politycznych. Tuż przed wojną obydwie partie odrzuciły swoje drugie człony i znowu wrócono do sytuacji, że obydwie nazywały się PPS. PPS-Frakcja Rewolucyjna w czasie wojny stawiała na czyn zbrojny po stronie państw centralnych – czyn, którego organizatorem i liderem był Józef Piłsudski, który wtedy już faktycznie wyszedł z partii.

Piłsudski już od 1907 r. rozluźniał swoje związki z PPS-Frakcją Rewolucyjną. Pamiętajmy, że rewolucja w zaborze rosyjskim przegrała, był odpływ fali rewolucyjnej, zniechęcenie do takiej konfrontacji z caratem. PPS jako partia rewolucyjna popadała w tej atmosferze w duże tarapaty.

Piłsudski przeniósł wtedy swoją działalność do zaboru austriackiego. Zamieszkał w Krakowie i tam wykorzystując ludzi z PPS-u, potencjał, fundusze przez siebie zdobyte w czasie działalności w partii, kładł większy nacisk na przygotowania do walki zbrojnej. W czasie I wojny światowej chciał stworzyć wojsko polskie, które miało walczyć w wojnie po stronie państw centralnych. Odbudowanie państwa polskiego wiązał już nie z rewolucyjnym dążeniem mas, społecznym przewrotem, tylko właśnie z czynem zbrojnym.

Rozluźniał związki z PPS, choć nigdy oficjalnie się z nią nie rozstał, jednak wygaszał swoją działalność. Uznaje się, że kiedy wyruszył na wojnę w sierpniu 1914 r. to definitywnie przekreślił swój udział w PPS. PPS, a także część ugrupowań centrowych z zaboru rosyjskiego i austriackiego, popierały tę koncepcję.

Na pozycje antywojenne natomiast coraz bardziej przechodziła PPS-Lewica, która nigdy nie popierała czynu zbrojnego. Skupiała się przede wszystkim na pomocy dla robotników i sprawach socjalnych w trudnych warunkach wojennych. Coraz bardziej oddalała się też od hasła niepodległości Polski. Bardziej stawiała na rewolucję, ale w tych swoich działaniach nie zyskała szerszego oparcia. To była dosyć ograniczona działalność.

PAP: Jaka rolę odegrała PPS w odzyskaniu przez Polskę niepodległości?

Prof. Tomasz Nałęcz: To jest to, co dzisiaj jest przez polską prawicę najbardziej zakłamane. Jesienią 1918 r. w pierwszej kolejności dzieło budowy państwa polskiego podjęła polska lewica. 7 listopada 1918 r. został utworzony w Lublinie Tymczasowy Rząd Ludowy Republiki Polskiej – taka była jego oficjalna nazwa. Ten rząd złożył swoje kompetencje i władztwo na ręce Piłsudskiego, gdy ten wrócił 10 listopada z Magdeburga do Warszawy.

Piłsudski, obejmując już formalnie 22 listopada urząd Tymczasowego Naczelnika Państwa, rządzenie Polską powierzył lewicy, przede wszystkim socjalistom. Pamiętajmy, że tak jak Polska była podzielona na trzy zabory, to w każdym z tych zaborów rozwijało się autonomicznie własne życie polityczne. Do jesieni 1918 r. w Polsce funkcjonowały trzy partie socjaldemokratyczne – w zaborze rosyjskim nielegalna PPS, w zaborze pruskim PPS Zaboru Pruskiego (to była oddzielna partia, choć siostrzana wobec PPS), a w Galicji funkcjonowała Polska Partia Socjal-Demokratyczna, również odpowiednik PPS. Od listopada te partie działały już razem, choć formalnie zjednoczyły się i utworzyły jednolitą Polską Partię Socjalistyczną dopiero w 1919 r.

Natomiast w Rządzie Ludowym, który Piłsudski powołał, dominowali działacze Polskiej Partii Socjalistycznej albo działacze wywodzący się z ruchu socjalistycznego, ale wtedy już działający w ruchu ludowym, czyli w Polskim Stronnictwie Ludowym „Wyzwolenie” .

18 listopada 1918 roku z woli Piłsudskiego Prezydentem Rady Ministrów (tak wtedy nazywano premierów) został Jędrzej Moraczewski.

PAP: Dlaczego to właśnie socjalistom Piłsudski powierzył pierwsze rządy?

Prof. Tomasz Nałęcz: To nie było przypadkowe, a dlatego socjaliści, że wtedy nastroje na ziemiach polskich i w całej tej części Europy były bardzo radykalne. Stary porządek legł w gruzach w trzech państwach, które Polskę zniewalały. Wojna i rewolucja obezwładniły potęgę rosyjską, niemiecką i austriacką. Zawaliły się w gruzy, niewzruszone do tej pory trony Romanowów, Hohenzollernów, Habsburgów. W Rosji już od lutego 1917 r. trwała rewolucja, która nabrała jeszcze innego impetu po przewrocie bolszewickim z listopada 1917 r.

Rewolucja wybuchła też w przegrywających wojnę Niemczech w listopadzie 1918 r. Rewolucja, choć mająca aspekt narodowy, ogarnęła również Austro-Węgry. To państwo w ogóle się rozpadło, aby nie wrócić na mapę Europy w takim wymiarze jak przed 1918 r., został z niego tylko skrawek w postaci niepodległej Austrii.

Prof. Tomasz Nałęcz: Te założycielskie pierwsze dwa miesiące polskiej państwowości to były właśnie rządy polskiej lewicy, przede wszystkim polskich socjalistów.

Huczało od rewolucji, było pełno niepokoju, bieda, nędza, mnóstwo radykalizmów. W związku z tym rządy lewicy wydawały się w tych warunkach odpowiednie, o czym dzisiaj często zapominamy. Te nastroje bardzo szybko wygasły, to były dosłownie pierwsze tygodnie niepodległości, potem sytuacja zaczęła się stabilizować. Efektem stabilizacji tej sytuacji była dymisja premiera Moraczewskiego i jego rządu w połowie stycznia 1919 r. i powierzenie funkcji premiera przez Piłsudskiego Ignacemu Paderewskiemu, który był politykiem reprezentującym obóz narodowy, chociaż umiejętnie współpracował z Piłsudskim.

Te założycielskie pierwsze dwa miesiące polskiej państwowości to były właśnie rządy polskiej lewicy, przede wszystkim polskich socjalistów.

PAP: Jaki był stosunek PPS do Piłsudskiego w niepodległej Polsce?

Prof. Tomasz Nałęcz: Poczynając od jesieni 1918 r. PPS bardzo blisko współpracowała z Piłsudskim, choć był on już wtedy politykiem ogólnonarodowym, przez co jego przeciwnicy z prawicy, głównie endecy, nazywali go, że jest „kryptobolszewikiem”. Dzisiaj w użyciu jest przymiotnik „postkomunistyczny”, więc moglibyśmy powiedzieć, że polska prawica uważała Piłsudskiego za „postsocjalistę”. To nie miało nic wspólnego z rzeczywistością. Oczywiście Piłsudski przez dwadzieścia lat był liderem polskiego socjalizmu niepodległościowego, licząc od 1893 r. do I wojny światowej. W 1918 r. była to karta definitywnie zamknięta, choć Piłsudski był popierany przez polską lewicę oraz część polskiego centrum. Oni widzieli w nim polityka, z którym mogą się porozumieć. Razem prowadzili polską politykę w opozycji do prawicy. Te relacje trwały aż do 1928 r.

W maju 1926 r. PPS popierała zamach, a w całej Europie uważano, że zamach Piłsudskiego jest zamachem lewicy polskiej przeciwko rządom prawicy. Z czasem okazało się, że chociaż lewica go popierała, to Piłsudski lewicowego zamachu nie zrobił. W maju 1926 roku PPS miała nadzieję, że Piłsudski wróci do tej polityki z jesieni 1918 r., że będzie tak jak wtedy szczerym demokratą i reformatorem społecznym. Okazało się jednak, że Piłsudski się zmienił. W 1928 r. ostatecznie nastąpiło jego polityczne rozejście się z PPS.

Ten dystans PPS do Piłsudskiego coraz bardziej narastał. Im bardziej Piłsudski walczył z demokratycznym systemem rządzenia, do którego PPS była przywiązana, tym bardziej ich drogi się oddalały.

Prof. Tomasz Nałęcz: Dystans PPS do Piłsudskiego coraz bardziej narastał. Im bardziej Piłsudski walczył z demokratycznym systemem rządzenia, do którego PPS była przywiązana, tym bardziej ich drogi się oddalały.

Jesienią 1930 r., kiedy Piłsudski sięgnął po otwartą dyktaturę, to była to już zdecydowana wrogość. Wśród działaczy opozycji represjonowanych w czasie tzw. wyborów brzeskich, kiedy aresztowano ok. 5 tys. osób z kręgów opozycji, aby ułatwić obozowi rządzącemu wygranie wyborów, to większość z tych ludzi stanowili działacze z Polskiej Partii Socjalistycznej.

PAP: Jak wyglądały losy PPS w czasie wojny?

Prof. Tomasz Nałęcz: To była znacząca partia Polski Podziemnej, która wspierała się na czterech filarach, jeśli chodzi o ruchy polityczne – na najliczniejszym w Polsce ruchu ludowym, czyli przedwojennym PSL, ruchu narodowym, czyli endecji, socjalistach z PPS oraz polskiej chadecji. Chadecja była stosunkowo najsłabszym ruchem, choć było to środowisko polityczne, z którym był związany gen. Władysław Sikorski, czyli postać pierwszoplanowa walczącej Polski – Wódz Naczelny i premier rządu polskiego na emigracji w Paryżu, a potem w Londynie.

Socjaliści jak najbardziej się liczyli. Kiedy w styczniu 1944 r. powstała Rada Jedności Narodowej, czyli taki podziemny parlament, to na czele tej Rady stanął właśnie socjalista – Kazimierz Pużak, który był towarzyszem walki Piłsudskiego jeszcze z 1905 r.

PAP: Jak wyglądała sytuacja PPS wraz z zakończeniem II wojny światowej?

Prof. Tomasz Nałęcz: Tak, jak całego Polskiego Państwa Podziemnego. Polska znalazła się w sowieckiej strefie wpływów, instalowano Polskę komunistyczną. Socjaliści byli dla komunistów największymi wrogami, jeszcze większymi niż prawica. Np. do więzienia trafił i został tam zamordowany Kazimierz Pużak.

PPR, czyli komuniści, stworzyli koncesjonowaną, własną partię socjalistyczną. Chcieli stworzyć wrażenie pluralistycznego, wielobarwnego życia politycznego, nie chcąc się godzić na faktycznych konkurentów, reprezentantów woli społeczeństwa. Zabudowywali tę czarną przestrzeń działaniami atrapowymi, posługując się przy tym dawnymi nazwami.

Na czele tej koncesjonowanej, działającej z przyzwolenia komunistycznego, Polskiej Partii Socjalistycznej stali, choć nie wysokiej rangi, przedwojenni działacze socjalistyczni m.in. Stanisław Szwalbe, Edward Osóbka-Morawski. Akceptowali to, co się wówczas w Polsce działo i godzili się na tę formę. Uważali, że skoro nie można już inaczej, to dobre i to.

Władza czując się coraz pewniej w Polsce, coraz bardziej wycofywała się z tych koncesji. Kres Polskiej Partii Socjalistycznej przyszedł w 1948 r., kiedy doszło do tzw. Zjazdu Zjednoczeniowego Polskiej Partii Robotniczej i właśnie Polskiej Partii Socjalistycznej. Powstała Polska Zjednoczona Partia Robotnicza, a tak naprawdę było to wchłonięcie przez PPR części PPS. Ci, którzy byli przywiązani do tradycji PPS-owskiej do nowej partii w ogóle nie chcieli wstąpić, a tych, którzy chcieli wstąpić, ale których komuniści się ich obawiali, nie przyjęto. W 1948 r. nastąpił kres nawet już tej koncesjonowanej PPS.

PAP: Zatem po 1948 r. nie znajdziemy śladów działań PPS w Polsce?

Prof. Tomasz Nałęcz: PPS funkcjonowała na emigracji, ale dla losów kraju nie miało to już większego znaczenia. Najsłynniejszym małżeństwem działaczy emigracyjnych byli Adam i Lidia Ciołkoszowie. Zwłaszcza Adam Ciołkosz – w latach 30. młody, bardzo dobrze zapowiadający się socjalista. Ciołkosz zmarł wcześniej, a Lidia Ciołkoszowa przeżyła PRL. Po 1989 r. próbowała odbudowywać PPS w Polsce. Była wtedy już sędziwą osobą.

PAP: Jak zatem wyglądały te próby odbudowy PPS?

Prof. Tomasz Nałęcz: Były próby podejmowane przez działaczy z emigracji, którzy uważali, że w nowej, wolnej Polsce PPS będzie właśnie odgrywała taką rolę, jaką odgrywała w wolnej Polsce w latach 1918-39. To już się jednak nie powiodło. Głównie dlatego, że społeczeństwo utożsamiało lewicę z komunistami i z formacjami postkomunistycznymi.

Wtedy mówienie o socjalizmie, używanie zwrotu „towarzyszu” czy czerwonego sztandaru kojarzyło się ludziom z PRL-em, to było niepopularne. Ci, którzy byli przywiązani do lewicy, związali się z formacją socjaldemokratyczną, którą tworzyli ludzie wywodzący się z PZPR. Te dwa zjawiska spowodowały, że nie udało się restytuować PPS w znaczącym, społecznym wymiarze. Powstała PPS, ale były w niej liczne podziały, spory. Nigdy nie udało się Polskiej Partii Socjalistycznej osiągnąć jakiegoś sukcesu wyborczego.

Tak też jest do dziś.

Rozmawiała Anna Kruszyńska (PAP)

akr/mjs/ls

Copyright

Wszelkie materiały (w szczególności depesze agencyjne, zdjęcia, grafiki, filmy) zamieszczone w niniejszym Portalu chronione są przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Materiały te mogą być wykorzystywane wyłącznie na postawie stosownych umów licencyjnych. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, bez ważnej umowy licencyjnej jest zabronione.