Ś. Lenartowicz: Jan Hrynkowski jest świadkiem pokolenia
Z dzisiejszej perspektywy niezwykle ważna jest rola Jana Hrynkowskiego jako „świadka pokolenia”. W drugiej połowie lat 60. był właściwie jedynym formistą, który dzielił się swoją wiedzą na temat początków awangardy artystycznej XX wieku w Polsce. – mówi PAP Światosław Lenartowicz, kurator wystawy „Jan Hrynkowski. Opowieść artysty” w Muzeum Narodowym w Krakowie.
Polska Agencja Prasowa: Na czym polega wyjątkowość Jana Hrynkowskiego na tle innych twórców swojego pokolenia?
Światosław Lenartowicz: Jan Hrynkowski był przedstawicielem pokolenia, które rozpoczęło swoją dojrzałą karierę artystyczną w czasie I wojny światowej i którego przedstawiciele utworzyli pierwsze awangardowe ugrupowanie artystyczne – Ekspresjonistów polskich (późniejszych formistów).
To bardzo ważny czas dla sztuki polskiej. Ich pierwsza wystawa w Krakowie, w listopadzie 1917 roku, uważana jest za początek nowoczesnej sztuki polskiej. Hrynkowski w tej grupie był sprawnym organizatorem wystaw, ale swoją pozycję wyznaczył przede wszystkim jako grafik, autor programowych (będących odpowiedzią na postulaty grupy) par litografii i obrazów olejnych - „Taniec” i „Winda”. Był też najwybitniejszym drzeworytnikiem tej grupy, autorem m.in. serii kompozycji o tematyce biblijnej.
Natomiast z dzisiejszej perspektywy niezwykle ważna jest jego rola jako „świadka pokolenia”. Już w połowie lat 60. duża cześć pracy monografistki grupy formistów, Joanny Pollakówny, była oparta o jego archiwum i pamięć. W drugiej połowie lat 60. był właściwie jedynym formistą, który dzielił się swoją wiedzą na temat początków awangardy artystycznej XX wieku w Polsce. W związku z tym, jest jedynym przedstawicielem tego pokolenia zarejestrowanym z dźwiękiem na taśmie filmowej (film: „Bruno Jasieński” z cyklu „Portrety”, reż. Grzegorz Lasota, 1965). Występuje tam obok włoskiego futurysty Carlo Cary, sędziwego świadka początku awangardy europejskiej. Jego archiwum zawierające dokumenty, wspomnienia, zdjęcia i dzieła sztuki zostało zachowane do dziś przez jego żonę Bogusławę Hrynkowską. Dzięki temu można było zorganizować wystawę będącą nie tylko monografią artysty, ale też jego opowieścią o dziejach pokolenia, w wybranych oczywiście aspektach.
Światosław Lenartowicz: Z dzisiejszej perspektywy niezwykle ważna jest jego rola jako „świadka pokolenia”. W drugiej połowie lat 60. był właściwie jedynym formistą, który dzielił się swoją wiedzą na temat początków awangardy artystycznej XX wieku w Polsce.
PAP: W jakim stopniu trzy artystyczne ośrodki, z którymi związane było życie Hrynkowskiego (Lwów, gdzie mieszkał i uczył się w Szkole Przemysłowej i zetknął ze sztuką awangardową, Kraków, gdzie odbył studia w Akademii Sztuk Pięknych u profesorów Stanisława Dębickiego i Józefa Pankiewicza oraz Paryż, mekka ówczesnych artystów) wywarły wpływ na twórczość Hrynkowskiego?
Światosław Lenartowicz: Szkoła Przemysłowa we Lwowie była bardzo dobrą szkołą i dzięki niej przyszli studenci Akademii Sztuk Pięknych byli przygotowani do pierwszego roku studiów, gdzie głównym zadaniem było opanowanie rysunku. Oni to już umieli. We Lwowie razem ze swoim przyjacielem Wacławem Zawadowskim, późniejszym malarzem francuskim, zetknęli się po raz pierwszy z oryginałami dzieł malarzy francuskich. Było to w willi aktorki i pisarki Gabrieli Zapolskiej, która miała dużą kolekcję obrazów impresjonistów francuskich, w tym dwa obrazy Paula Gauguina. Część obrazów z tej kolekcji, głównie dzieła Paula Sérusiera są w tej chwili w Muzeum Narodowym w Warszawie.
Tak więc przygotowanie lwowskie było bardzo przydatne na studiach, które rozpoczął w 1909 roku. Od roku 1912 studiował malarstwo i grafikę u Józefa Pankiewicza – malarza najbardziej francuskiego z profesorów akademii. Hrynkowski jako pierwszy student w dziejach uczelni otrzymał srebrny medal (złotego studentom nie przyznawano) za grafikę. Tam rozpoczęło się jego zainteresowanie grafiką (głównie litografią). Także dzięki wizytom u największego krakowskiego kolekcjonera Feliksa Jasieńskiego (Mangghi), w którego mieszkaniu-muzeum studenci Pankiewicza bywali na wykładach. Kraków to też większość jego życia, miejsce życia i pracy. Z tym środowiskiem artystycznym był najbardziej związany.
Paryż w przypadku Hrynkowskiego był marzeniem do 1922 roku. Można powiedzieć, że wyjeżdżając do Francji zagłębiał się w jej klimat. Malował wtedy inaczej niż w Polsce, podobnie jak jego koledzy tworzący tam środowisko École de Paris. W czasie swojej pierwszej bytności uczęszczał na zajęcia u André Lothe’a i w Académie de la Grande Chaumière. Z dzisiejszej perspektywy Hrynkowski jest najbardziej francuski z malarzy ze swojego pokolenia, którzy nie wyjechali do Francji na stałe.
Światosław Lenartowicz: Paryż w przypadku Hrynkowskiego był marzeniem do 1922 roku. Można powiedzieć, że wyjeżdżając do Francji zagłębiał się w jej klimat. Malował wtedy inaczej niż w Polsce, podobnie jak jego koledzy tworzący tam środowisko École de Paris.
PAP: Jakie możemy wyróżnić okresy w twórczości Jana Hrynkowskiego? Jaka tematyka jest najczęściej obecna w jego pracach?
Światosław Lenartowicz: Twórczość Hrynkowskiego można najkrócej określić jako niezwykle różnorodną. Niektórzy przedwojenni krytycy czynili z tego zarzut. Ale przez to jest bardzo ciekawa. Z dzisiejszego punktu widzenia można wyróżnić trzy ważne zmiany w czasie jego twórczego życia.
Pierwsza to zmiana jaka zaszła po rozwiązaniu grupy formistów w 1922 roku. Podobnie jak wszyscy jej członkowie Hrynkowski stał się kolorystą, chociaż malował używając różnych środków wyrazu. Najbardziej jaskrawo to widać w porównaniu obrazów malowanych gładko, miękkimi pociągnięciami pędzą z obrazami malowanymi w tym samym czasie z użyciem szpachli, grubo, fakturowo.
Kolejny ważny przewrót w jego twórczości to rok 1948 kiedy jego twórczość zupełnie się zmienia tematycznie (tematem są ludzie i ich problemy) i stylistycznie – tworzy uproszczone, płaszczyznowe kompozycje stające się jakby znakami – przedmioty przeplatają się z sylwetkami ludzi.
W latach 60. Hrynkowski natomiast zaczyna malować nasycone kolorem, żywiołowo malowane krajobrazy z ludźmi (plaże, widoki ulic). Po okresie formistycznym to mój ulubiony okres jego twórczości.
Pokolenie malarzy polskich, którego reprezentantem był Hrynkowski miało jednego mistrza ponad wszystkimi innymi – Paula Cézanne’a. To miało wielkie znaczenie dla ich malarstwa w okresie awangardy początku wieku, ale też później. Cézannowska dyscyplina malarska każąca ujmować przedmioty na sposób brył geometrycznych przetrwała w twórczości Hrynkowskiego do końca. Także główne tematy w jego twórczości to tematy charakterystyczne dla Cézanne’a i jego uczniów: martwa natura, krajobraz i portret. Ten ostatni dawał w okresie międzywojennym utrzymanie malarzom.
Światosław Lenartowicz: Pokolenie malarzy polskich, którego reprezentantem był Hrynkowski miało jednego mistrza ponad wszystkimi innymi – Paula Cézanne’a. To miało wielkie znaczenie dla ich malarstwa w okresie awangardy początku wieku, ale też później.
PAP: W czasie I wojny światowej Hrynkowski zaangażował się w niepodległościową działalność – najpierw w Towarzystwie Strzelec, a następnie w Legionach Polskich. Jakie znaczenie miał ten okres w życiu Hrynkowskiego dla jego późniejszej twórczości?
Światosław Lenartowicz: I wojna światowa, zwana nie bez kozery Wielką, była traumą tego pokolenia. Hrynkowski wstąpił do I Brygady Legionów i służył później jako artylerzysta w II brygadzie. Brał udział w walkach na Wołyniu, gdzie w czasie jednej z potyczek bitwy pod Kostiuchnówką (koło wsi Gałuzia) zostaje poważnie ranny (przestrzelenie szyi na wylot). Stąd później został przydzielony do Komendy legionów, był także w sztabie Piłsudskiego, m.in. w Zakopanem – gdzie też leczył się przez jakiś czas. Jak większość artystów-legionistów był współtwórcą zjawiska, które dziś nazywamy sztuką legionową. Był autorem karykatur i portretów żołnierzy i lekarzy. Mało z tego jego dorobku doczekało do dziś. W 1934 roku otwarto wielką i ostatnią Wystawę Plastyków Legionowych w Pałacu Sztuki w Krakowie. Hrynkowski był autorem jej aranżacji (także ozdobił fasadę budynku) i plakatu.
Ale dla jego twórczości to był okres zamknięty. Nigdy później się w niej nie odnosił do wojny. Mało też o niej opowiadał żonie Bogusławie, a w ogóle pominął w swoich bardzo ciekawych, a nie opublikowanych wspomnieniach. Tak jak wielu ludzi, o swojej największej traumie milczał.
PAP: Jak można ocenić skalę zaangażowania się środowiska artystycznego w walkę o niepodległość Polski? Na ile przypadek Hrynkowskiego może być tutaj wyjątkowy?
Światosław Lenartowicz: Studenci Akademii Sztuk Pięknych w większości, ci którzy mogli, wstąpili do Legionów. Wielu kolegów Hrynkowskiego dzięki „Strzelcowi” było przygotowanych do pełnienia funkcji oficerskich. Warto tu wymienić kolegę Hrynkowskiego z kursu profesora Pankiewicza, bohaterskiego dowódcę pociągu pancernego „Piłsudczyk” – Wilhelma Wilka Wyrwińskiego, znakomitego rysownika poległego w 1918 roku.
Mało kto pamięta, że malarzami byli, starszy od Hrynkowskiego o parę lat, przyszły marszałek Edward Rydz – Śmigły i generał Kordian Zamorski, w latach 30. komendant główny policji. Ten ostatni, mimo obowiązków państwowych, był w okresie międzywojennym czynny malarsko i należał do Cechu Artystów Plastyków „Jednoróg” (1925 – 1935), którego prezesem był Hrynkowski.
Światosław Lenartowicz: Mało kto pamięta, że malarzami byli, starszy od Hrynkowskiego o parę lat, przyszły marszałek Edward Rydz – Śmigły i generał Kordian Zamorski, w latach 30. komendant główny policji. Ten ostatni, mimo obowiązków państwowych, był w okresie międzywojennym czynny malarsko i należał do Cechu Artystów Plastyków „Jednoróg” (1925 – 1935), którego prezesem był Hrynkowski.
Dwaj bliscy koledzy Hrynkowskiego, którzy jeszcze w czasie studiów wyjechali na stałe do Francji – Mojżesz Kisling i Szymon Mondzain brali udział w walkach na froncie zachodnim w szeregach polskiego oddziału Legii Cudzoziemskiej. Kisling by ciężko ranny w bitwie pod Sommą.
Zaangażowanie przyszłych artystów w walkę było duże i szczere. Hrynkowski nie był wyjątkiem. Niewątpliwie braterstwo broni tworzyło wśród artystów pewien krąg, dawni legioniści byli zawsze sobie bliżsi.
PAP: Swoją twórczość i udział w życiu artystycznym – przede wszystkim Krakowa i Lwowa – w okresie dwudziestolecia międzywojennego, ale i późniejszym, Jan Hrynkowski uwiecznił, pozostawiając pokaźne archiwum dokumentujące wybrane zagadnienia. Czego możemy dowiedzieć się z tego rodzaju źródła?
Światosław Lenartowicz: Jak wspomniałem, archiwum to jest wycinkiem historii pokolenia. Na jego podstawie skonstruowałem część historyczną wystawy, której poszczególne części odzwierciedlają zagadnienia, na które szczególny nacisk kładł w swoim archiwum sam Hrynkowski.
Pamiętnik Hrynkowskiego – zbiór krótkich opowieści z przeszłości to szczególnie ciekawa opowieść o Krakowie, sztuce i artystach lat 1909 – 1945. Hrynkowski zebrał też dużą dokumentację dotyczącą awangardy początku wieków, Cechu Artystów Plastyków „Jednoróg” i Związku Artystów Plastyków. Po II wojnie światowej odnowił kontakt ze swoimi kolegami – ta korespondencja to też bardzo ciekawe źródło wiedzy.
PAP: Czy Hrynkowski zaangażował się również w działalność ruchu oporu w czasie II wojny światowej?
Światosław Lenartowicz: Nie. Dla wielu żołnierzy Wielkiej Wojny było nie do pomyślenia, by mogło się wydarzyć coś gorszego niż to co przeżyli w okopach. Nie brali udziału w walkach we wrześniu 1939 roku – Hrynkowski miał wtedy 48 lat.
Środowisko artystów krakowskich miało swój wspaniały nowy (otwarty w 1934 r. ) budynek związkowy „Dom Plastyków”. Kwitło tam życie towarzyskie. Na początku okupacji koledzy zwrócili się do Hrynkowskiego by został nieoficjalnym prezesem Związku Plastyków w Krakowie. Naturalnym miejscem jego działalności była siedziba Związku. Jego zasługą jest stworzenie tam najpierw od podstaw kawiarni (sprzęty przedwojenny ajent wywiózł), a później, co niezwykle ważne, dla artystów krakowskich garkuchni, która mogła wydawać dwieście posiłków dziennie. Nie było to tylko miejsce, gdzie można było dostać, często na kredyt, posiłek, ale także miejsce zatrudnienia artystów. Tym wszystkim zajął się Hrynkowski jako intendent kawiarni.
Zorganizował też razem ze Stefanem Zbigniewiczem jawny Teatr Lalkowy „Brzdąc” dla dzieci. Artyści za ten, w pewnym sensie naiwny, stosunek do okupanta zapłacili cenę życia. 16 kwietnia 1942 roku w łapance w „Domu Plastyków” zostali ujęci przebywający w budynku artyści. Wielu z nich zostało zastrzelonych pod ścianą straceń w KL Auschwitz. Wśród nich bliscy koledzy Hrynkowskiego, m.in. Stefan Zbigniewicz i barwna postać życia artystycznego Paryża i Krakowa – Jan Rubczak.
PAP: Co może wpływać na to, że pomimo swojej wszechstronności Jan Hrynkowski nie jest szeroko znanym artystą?
Światosław Lenartowicz: W Polsce, w ostatnich dziesięcioleciach, znajomość twórczości artystów pokolenia Hrynkowskiego jest nieduża. Chyba nie jest tak, że artyści ci są nie znani. Raczej mało osób się tym interesuje – wyjątkowe przypadki ogólnie znanych to może Witkacy i Stryjeńska. Hrynkowski zawsze był obecny w historii sztuki i na rynku antykwarycznym – co prawda głównie jako przedstawiciel grupy formistów oraz grafik. Dopóki żył był dobrze znany amatorom sztuki, zwłaszcza w Krakowie.
Światosław Lenartowicz: W Polsce, w ostatnich dziesięcioleciach, znajomość twórczości artystów pokolenia Hrynkowskiego jest nieduża. Chyba nie jest tak, że artyści ci są nie znani. Raczej mało osób się tym interesuje – wyjątkowe przypadki ogólnie znanych to może Witkacy i Stryjeńska.
W 1966 roku miał dużą retrospekcyjną wystawę w warszawskiej „Zachęcie”. W 2000 roku na podstawie sławnego zdjęcia przedstawiającego przyjaciół: Hrynkowskiego, Zawadowskiego, Mondzaina i Kislinga została zorganizowana w „Zachęcie” i muzeum Śląskim w Katowicach wystawa im poświęcona, z osobnym katalogiem Hrynkowskiego (autorki Elżbieta Grabska i Magdalena Tarnowska).
Problem polega na tym, że polscy historycy sztuki i muzealnicy nie udostępniają i nie propagują twórczości tych artystów. Nie ma popularnych wydawnictw, brak jest wystaw monograficznych. To jest oczywiście kwestia decyzji, pieniędzy, ale też mody na poszczególne okresy w sztuce.
Z drugiej strony to może i dobrze, bo każda wystawa jest „odkryciem”. We Francji na przykład taki artysta jak Hrynkowski miałby po śmierci swoją określoną rangę antykwaryczną, kilka albumów i wystaw. Duża wystawa nie byłaby konieczna.
Rozmawiała Anna Kruszyńska (PAP)
akr/
Galeria
-
Wystawa "Jan Hrynkowski. Opowieść artysty" w siedzibie Muzeum Narodowego w Krakowie. Fot. PAP/J. Bednarczyk
-
Wystawa "Jan Hrynkowski. Opowieść artysty" w siedzibie Muzeum Narodowego w Krakowie. Fot. PAP/J. Bednarczyk
-
Wystawa "Jan Hrynkowski. Opowieść artysty" w siedzibie Muzeum Narodowego w Krakowie. Fot. PAP/J. Bednarczyk
-
Wystawa "Jan Hrynkowski. Opowieść artysty" w siedzibie Muzeum Narodowego w Krakowie. Fot. PAP/J. Bednarczyk
-
Wystawa "Jan Hrynkowski. Opowieść artysty" w siedzibie Muzeum Narodowego w Krakowie. Fot. PAP/J. Bednarczyk
-
Wystawa "Jan Hrynkowski. Opowieść artysty" w siedzibie Muzeum Narodowego w Krakowie. Fot. PAP/J. Bednarczyk
Copyright
Wszelkie materiały (w szczególności depesze agencyjne, zdjęcia, grafiki, filmy) zamieszczone w niniejszym Portalu chronione są przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Materiały te mogą być wykorzystywane wyłącznie na postawie stosownych umów licencyjnych. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, bez ważnej umowy licencyjnej jest zabronione.